Lepsi i gorsi sędziowie ??

fragment artykułu sędziego Arkadiusza Nikiel dotyczący zasadności istotnego różnicowania wynagrodzeń sędziów WSA i sędziów sądów powszechnych, który ukazał się na łamach Rzeczpospolitej z dn. 24.07.2008 r. 

 

(...) wydaje się, że ustawodawca poczynił założenie, że kwalifikacje i doświadczenie wymagane od kandydatów na sędziów WSA winny być wyższe od kwalifikacji i doświadczenia sędziów SR, czy też SO, na co wskazuje pośrednio możliwość ubiegania się o stanowisko w WSA przez sędziego z 8 letnim stażem pracy na tym stanowisku i z tego powodu zdecydował się wyżej wynagradzać tą grupę sędziów. Brak jest jednak dla realizacji takiego założenia ustawowych mechanizmów weryfikacji tych kwalifikacji. Jedyny wymóg dla kandydata na stanowisko sędziego WSA rekrutującego się z innych zawodów prawniczych - posiadania wysokiego poziomu wiedzy w dziedzinie administracji publicznej oraz prawa administracyjnego i innych dziedzin prawa związanych z działaniem organów administracji publicznej, jest postulatem trudnym do osiągnięcia w momencie rekrutacji. Jeżeli bowiem na stanowisko sędziego WSA mogą kandydować np. prokuratorzy, notariusze, sędziowie ( praktyka pokazuje, że z grona sędziów sądów powszechnych rekrutuje się znaczna część sędziów WSA) z 8 letnim stażem pracy, to doprawdy trudno zrozumieć, skąd te osoby, dotychczas na co dzień nie zajmujące się sprawami administracyjnymi, a karnymi, pracowniczymi, czy cywilnymi, mogą posiadać wysoki poziom wiedzy także z tego zakresu. Jeżeli jednak osoby te spełniają ten wymóg, traktując szeroko pojęte prawo administracyjne jako swoją pasję, to czy nie jest uprawnione twierdzenie, że co najmniej na takim samym poziomie posiadają one wiedzę z dziedziny prawa, w której na co dzień orzekają w swoich jednostkach sądów powszechnych. Jeżeli zaś tak jest, to dlaczego przez pryzmat zasady równości wobec prawa, wynagrodzenia sędziów sądów powszechnych ze stażem pracy powyżej 8 lat nie zostały ustalone na równorzędnych zasadach, jak sędziów WSA. Dlaczego początkujący sędzia WSA rekrutujący się z sądownictwa powszechnego - np. z SR z 8 letnim stażem w sądownictwie powszechnym, ma posiadać większe doświadczenie zawodowe i potencjalne kwalifikacje do orzekania, niż jego kolega z takim samym stażem pracujący nadal w SR, czy też sędzia SO zatrudniony kilkanaście lat w wymiarze sprawiedliwości.
            Jeżeli troską ustawodawcy było zatrudnianie w sądach administracyjnych osób ze znacznym doświadczeniem prawniczym (większym niż początkujących sędziów sądów powszechnych), to dla zachowania wskazanych konstytucyjnych zasad, ustawodawca winien stworzyć system porównywalnego wynagradzania tych dwóch grup sędziów, w których wysokość wynagrodzenia uzależniona jest tylko od „prawniczego” stażu pracy. Tymczasem wynagrodzenie obu tych grup różnicuje przede wszystkim tzw. mnożnik, a więc składnik niezależny od stażu pracy i subiektywnie ustalany przez władzę wykonawczą. Trudno wytłumaczyć także, dlaczego nawet asesorzy WSA (a więc osoby uczące się dopiero zawodu sędziego) mają zagwarantowane prawo do wynagrodzenia na poziomie sędziego SO, czyli znacznie wyższe niż sędziego SR, a wymagania wieku do rekrutacji na to stanowisko są w tym przypadku zbliżone.
          

              Sądy administracyjne sprawują w Polsce taki sam wymiar sprawiedliwości jak sądy powszechne. Sędziowie tychże sądów są takimi samymi sędziami, jak sędziowie powszechni. Postaci rzeczy nie zmienia spostrzeżenie, że są sędziami prawa, a nie faktów, że rozstrzygają w trybie kasacyjnym, a nie rozpoznawczym – bo to jedynie model procedury, który może być zresztą w każdej chwili zmieniony. Natomiast dwuinstancyjny system sądownictwa administracyjnego wynika z wprowadzenia dodatkowo „przedsądowej” kontroli tzw. władczej sfery działalności państwa.
Na podkreślenie zasługuje także fakt, że sędziowie sądów powszechnych również rozpoznają sprawy o charakterze administracyjnym takie jak odwołania od decyzji z zakresu ubezpieczeń społecznych, o ochronę konkurencji i konsumentów, postępowania regulacyjne, własność intelektualną, sprawy kompensacyjne o przyznanie oraz zwrot niezasadnie wypłaconej kompensaty, rozpoznawane na podstawie ustawy z dnia 7.07.2005 r. o państwowej kompensacie przysługującej ofiarom niektórych przestępstw umyślnych. Ustawodawca „rozdziela” więc sprawy pomiędzy sądownictwo administracyjne, a powszechne bez jasnych i przejrzystych kryteriów, co wzmacnia argument o niczym nieuzasadnionym dualizmie sądownictwa powszechnego i administracyjnego i bezzasadnym utrzymywaniu z tego względu tak znacznej dysproporcji w wysokości uposażeń sędziów tych sądów. 

             Ponadto istotne przy ocenie przestrzegania zasady równości w dziedzinie wynagradzania jest kryterium wysiłku ( obciążenia pracą sędziów), a. podkreślić trzeba, że wypada ono zdecydowanie na korzyść sędziów SR. Jak wynika bowiem z danych dostępnych na stronie internetowej NSA - w 2006 r. we wszystkich WSA było zatrudnionych 530 sędziów i asesorów, a załatwiono wówczas 78.660 spraw. Z prostego rachunku wynika więc, że statystyczny sędzia administracyjny załatwia rocznie 148 spraw, co daje liczbę 12 spraw miesięcznie. Jest to wielkość kilkakrotnie niższa niż dla SSR (około 50) po usunięciu nawet ze statystyk wydziałów ksiąg wieczystych, czy rejestrowych (por. J. Ignaczewski – Wymiar sprawiedliwości teraźniejszość i przyszłość, Biblioteka Monitora Prawniczego, Warszawa 2008 r., s. 21). Nakład pracy sędziów SR można uznać więc co najmniej za porównywalny, jeżeli nie za większy. Innych warunków pracy (np. lokalowych, obsługi sekretarskiej, czy asystenckiej) tych grup zawodowych nie sposób nawet porównywać bo wypadają zdecydowanie na korzyść sądownictwa administracyjnego.

            Nie jest także dopuszczalne przyjęcie tezy, że sędziowie WSA rozpoznają sprawy trudniejsze. Dla sędziów nie ma spraw łatwych i trudnych, są tylko sprawy dobrze i źle rozpoznane. Brak jest także empirycznych dowodów na to, że prawo administracyjne jest bardziej skomplikowane od np. prawa pracy, że skutki wyroków w sprawach administracyjnych są poważniejsze od wyroków w sądach powszechnych (wydaje się nawet, że statystyczny obywatel ma odwrotną opinię zwłaszcza, gdy dotyczy to osoby pozbawionej wolności). O ile więc zrozumiałe może być dokonanie rozróżnienia w poziomie wynagrodzeń sędziów poszczególnych szczebli sądów powszechnych, bo jest to wynikiem wytyczonej przez ustawodawcę drogi awansu sędziów w oparciu o dokonywaną (przynajmniej w założeniu, choć nie doskonałą) długotrwałą weryfikację merytoryczną ich pracy, to nie sposób zrozumieć i zaakceptować przyczyny tak drastycznie różnego traktowania w zakresie praw sędziów SR i SO w stosunku do ich koleżanek i kolegów z WSA, posiadających taki sam staż pracy przygotowujący do zawodu. Utrzymywanie tak istotnych i niczym nieuzasadnionych odmienności w stawce mnożnika dla sędziów SR i SO z jednej strony oraz sędziów WSA z drugiej, zwłaszcza przy obecnym niskim poziomie wynagradzania sędziów sądów powszechnych, utrwala panujące nie tylko wśród sędziów przekonanie, że istnieje inna – biegnąca „na skróty” droga do uzyskania statusu sędziego wysokiego szczebla, możliwa do osiągnięcia nie tylko bez konieczności pokonywania kolejnych stopni kariery sędziowskiej, ale gwarantująca od razu najwyższy poziom wynagrodzenia w zawodzie i lepsze warunki pracy.
          więcej

Zobacz podobne:
Sędziowie a media
Media odgrywają zasadniczą rolę w kształtowaniu opinii społecznej. Prawo do wolności...
Pierwszy w historii III RP protest sędziów
Wywiad z sedzią Rafałem Puchalskim opublikowanym na łamach Gazety Prawnej w dniu 7.04.2...
Protesty sędziów
 Sędziowie nie pozwolą na łamanie Konstytucji    wywiad z sedzią Arkadiuszem Nikl...
Sędziowskie płace: nowy projekt, stare grzechy
Płaca sędziów nie może być dłużej obliczana od sztucznej kwoty bazowej, której wys...